Gdyby miejskie stowarzyszenie nazwało swój poradnik „Poradnikiem sygnalisty”, nie miałbym z tym problemu. Szczególnie że chodzi o zgłaszanie faktycznych patologii, jak nocne wyścigi aut, przemienianie miasta w tor wyścigowy, uprzykrzanie życia ludziom. Jednak nazwanie go „Poradnikiem konfidenta” budzi sprzeciw. Bo między pożądaną postawą obywatelską reagowania i zgłaszania nieprawidłowości, czy przestępstw, a zwyczajnym donosicielstwem różnica jest ogromna, choć granica cienka. Warto mieć to na uwadze.
Między sygnalistą a konfidentem
Zgłaszanie przestępstw (każdych, nie tylko drogowych) jest naszym nie prawem, ale obowiązkiem. Problem w tym, że słowo konfident kojarzy się z osobami podejmującymi działania nie obywatelskie, ale obrzydliwe. W okresie PRL ktoś, kto zgłosił zabójstwo, czy popełnił przestępstwo, które stanowiło zagrożenie dla życia bądź zdrowia innych, nie był żadnym kapusiem, czy konfidentem. Działał w słusznej sprawie. Donos na sąsiada, który organizował historyczne wykłady, bądź słuchał zakazanego radia, był zwykłym draństwem. I właśnie na tym polega różnica. Człowiek, który zgłaszał przestępstwo, był po prostu obywatelem – pokrzywdzonym bądź świadkiem. Ktoś, kto donosił z przyczyn politycznych bądź dla materialnej korzyści, był kapusiem i konfidentem. W naszej historii mamy całe tabuny konfidentów gestapo, UB, SB. Jest w języku polskim określenie adekwatne na kogoś, kto zgłasza przestępstwa, bądź nieprawidłowości – to sygnalista. I gdyby poradnik MJN nazywał się „Poradnikiem Sygnalisty”, problemu z nazwą bym nie miał. „Poradnik Konfidenta” budzi jednak sprzeciw.
Kapowanie sposobem na życie
Szczególnie że śledząc media społecznościowe, odnieść można wrażenie, iż niektórzy zaczynają mylić szlachetną i pożądaną postawę obywatelską, ze zwykłym, obrzydliwym donosicielstwem. Różnica i dziś jest oczywista. Ktoś, kto dokonuje obywatelskiego zatrzymania pijanego kierowcy, reaguje na przemoc sąsiada wobec rodziny, czy nagminne łamanie przez kogoś przepisów drogowych, zasługuje na nasz szacunek. Osoba, która zaczyna śledzić sąsiadów, czy czasem nie popełnią jakiegoś (czasem przypadkowego) błędu, a gdy błąd ten popełnią, zamiast zwrócić im uwagę, z satysfakcją „uprzejmie donosi”, staje się zwykłym kapusiem. Patrząc na media społecznościowe, dla niektórych to kapowanie staje się wręcz obsesją, sposobem na życie. Celem przestaje być reagowanie na zło dla wspólnego dobra, czy bezpieczeństwa, a radość z zaszkodzenia innym. Tak społeczeństwa obywatelskiego na pewno się nie zbuduje. I, żeby było jasne, warto raz jeszcze podkreślić: bandytyzm, także drogowy i uliczny tępić trzeba, a przestępstwa zgłaszać. Tym bardziej, choć problem przestępczości drogowej w mieście jest potężny, tytuł poradnika MJN uważam za mocno nietrafiony.