Naruszanie polskiej przestrzeni powietrznej, niezależnie, czy wleciały drony uzbrojone, czy nie, spowodowało psychologiczne przełamanie. Niezależnie od poglądów Polacy traktują to jako ingerencję w nasze poczucie bezpieczeństwa. Więc nawet jak powstaną nowe, inspirowane przez Rosję siły, które będą chciały to jakoś rozgrywać, hasła o wychodzeniu z NATO, czy niepotrzebnych zbrojeniach nie będą skuteczne. A na pewno nie tak jak hasła i dezinformacje wymierzone w Ukraińców – mówi dr Andrzej Anusz, politolog, Instytut Piłsudskiego.
Po wtargnięciu rosyjskich dronów na teren Polski pojawiło się szereg manipulacji, dezinformacji, zwyczajnych kłamstw. Z jednej strony mamy zalew panikarskich wpisów, jakoby już Polska przestawała istnieć. A z drugiej strony kłamstwa, wybielające Rosję, oskarżające o atak Ukrainę. Czy możemy mówić, że polskie społeczeństwo pod wpływem tych manipulacji staje się prorosyjskie, a Kreml może osiągać swoje cele bez walki zbrojnej, dzięki propagandzie?
Dr Andrzej Anusz: Absolutnie nie zgodziłbym się z tezą o prorosyjskim nastawieniu Polaków. Natomiast mamy kolejne potwierdzenie, że to, co dzieje się w debacie publicznej w dużym stopniu przeniosło się do mediów społecznościowych i one w dużym stopniu mają wpływ, nadają ton w pewnych sprawach. Media społecznościowe to narzędzia, które są w pewnym stopniu łatwo poddane pewnym manipulacjom i wprost mówiąc elementem wojny hybrydowej. Wydaje mi się, że to się na naszych oczach rozgrywa i potwierdza. Natomiast to, że pewne różne tezy, które nawet są głośne, w mediach społecznościowych się przebijają, albo nawet nadają w nich ton, nie znaczy, że są podzielane przez większość społeczeństwa. Moim zdaniem tak po prostu nie jest.
Tyle że wiosną 2022 roku, po tym, gdy Rosja rozpoczęła inwazję na pełną skalę, społeczeństwo polskie było niezwykle dobrze nastawione do Ukraińców. Dziś to nastawienie jest znacznie gorsze, co oczywiście jest na rękę Rosji…
Ja tutaj bym rozróżnił jednak dwa elementy. Oczywiście uderzanie w Ukraińców jest Rosji na rękę. Dodatkowo w kampanii prezydenckiej pojawił się temat asertywności wobec Ukraińców. Podejmowali go nie tylko politycy Konfederacji, ale też Karol Nawrocki, a paradoksalnie najmocniej wrzucił ten temat Rafał Trzaskowski, mówiąc o kwestii 800 plus wyłącznie dla pracujących. Nawet niektórzy jego zwolennicy zarzucali, że prezydent Warszawy zaczął mówić językiem Konfederacji. Kampania się skończyła, a bardziej negatywny stosunek do Ukrainy pozostał. Nie oznacza to jednak, że będzie to oznaczać nagły przypływ pozytywnych uczuć Polaków wobec Rosji. Oczywiście – te sprawy się wiążą. Rosja jest agresorem na Ukrainie, więc skłócenie nas jest jej na rękę. Jest podjęty kolejny etap – zmiana pojmowania NATO i Rosji przez Polaków. Takie wrzutki w mediach społecznościowych są podejmowane. Moim zdaniem to jednak nie chwyci, a na pewno nie na taką skalę, jak w stosunku do Ukrainy.
Reprezentuje Pan środowisko, które od lat chciało Polski w NATO i było za współpracą z niezależnymi od Rosji, niepodległymi państwami ZSRR. I ok – w Polsce może nie da się sprawić, by społeczeństwo stało się prorosyjskie. Są jednak przykłady takie jak Gruzja, gdzie partie, które są dobrze widziane przez Kreml, nie są prorosyjskie, ale są antyzachodnie. Czy nie obawia się Pan scenariusza, w którym owszem każdy będzie przeciwko Rosji, ale pojawi się na przykład partia, mówiąca, że NATO nam nic nie daje, musimy sami itd.?
Hasła takie, jak po co się zbroić, po co wchodzić w militarne sojusze mogły chwytać kilkanaście lat temu, gdy wojna była abstrakcją, a niektórzy proponowali ograniczanie wydatków na zbrojenia. Jednak naruszenie naszej przestrzeni powietrznej, niezależnie od poglądów Polacy odczuwają jako bezpośrednią ingerencję w nasze bezpieczeństwo. Tu nastąpiło też zapewne psychologiczne przełamanie, ingerencję w nasze poczucie bezpieczeństwa. Sądzę więc, że czeka nas w polityce kontynuacja jednak tego głównego nurtu, a więc współpracy z sojusznikami, dalszych zbrojeń, a w sprawach obronności także współpracy między prezydentem i premierem. Więc nawet jak powstaną nowe, inspirowane przez Rosję siły, które będą chciały to jakoś rozgrywać, hasła o wychodzeniu z NATO, czy niepotrzebnych zbrojeniach nie będą skuteczne. A na pewno nie tak jak hasła i dezinformacje wymierzone w Ukraińców.