Plac Szembeka to miejsce kultowe. Kilkanaście lat temu przechodził remont. Miał być „prawdziwym centrum Grochowa”. Zdaniem naszych rozmówców, a także ostatnich doniesień medialnych, do końca nie wyszło.
Plac Szembeka to centralny plac Grochowa. Jego głównym punktem jest kościół pw. Najczystszego Serca Maryi (niedoszła katedra). Ważnym punktem jest też bazar, w którym od kilku lat działa Centrum Handlowe Szembeka. Oprócz tego na placu są liczne sklepy, punkty usługowe. Niestety, według naszych rozmówców bazar zmienił klimat, plac przed kościołem nie wygląda tak, jak powinien, a jak informowały media i potwierdzają nasi rozmówcy, sam plac dla mieszkańców przestaje być miejscem bezpiecznym.
Już nie ten Szembek, co przed laty
Pan Wiesław mieszka na Grochowie, w okolicy placu Szembeka praktycznie się wychował. Jego zdaniem, mimo zmian pozornie na lepsze, jest tu gorzej, niż kilkanaście lat temu. – Przede wszystkim plac w dawnych czasach miał kultowe targowisko. Można tu było wszystko kupić, pogadać po warszawsku, poczuć prawdziwy klimat dawnej stolicy. Dziś zamiast klasycznego bazaru jest bardziej galeria, w której klimat już nie ten, co dawniej – ubolewa. Jak dodaje, nie jest to największy problem kultowego miejsca. – Ten remont nie podoba mi się. Ustawili jakieś lampiony, fiolety, nie pasują do dawnego placu. Mamy piękny kościół, stary bazar, jakieś nowoczesne światełka. A najgorsze, że po zmroku osobiście przestałem się tu czuć bezpiecznie – ubolewa emeryt.
Całkiem realne zagrożenia
Bezpiecznie nie czuła się też Ewelina, która wynajmowała mieszkanie w pobliżu placu. – W dzień, jest ok, nie można narzekać. Po nocy zawsze jednak brałam taksówkę. Problemem są okolice nocnych sklepów, gdzie są dziwni ludzie. Głośne pijackie burdy, awantury, były na porządku dziennym. W dodatku media informowały o „dręczycielu”, który podobno napadał kobiety. Dla mnie było za wiele – wyprowadziłam się, choć zostałam na Grochowie – mówi młoda kobieta. Temat wspomnianego „dręczyciela” pojawił się wiosną. Jak podawało Radio Eska, mężczyzna miał poturbować jedną kobietę, która trafiła do szpitala. Zgłoszeń na policję było więcej, niebawem sam agresor też trafił do szpitala. Narastającym problemem, który opisał 18 września dziennik „Fakt” (wcześniej były na ten temat inne medialne doniesienia) są jednak hałaśliwe i mocno zakłócające spokój grupy osób pijących. Piją cały dzień, według tabloidu za dnia się kryją, a po zmroku wylegają na skwer przed kościołem. Okupują ławki, zaczepiają spokojnych mieszkańców, żądają pieniędzy. I załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Zdaniem części mieszkańców dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie zakazu nocnej sprzedaży alkoholu. Czy jednak to rozwiąże problem? Do sprawy będziemy wracać.