ntw24.pl wersja beta

Subskrybuj

Szczęsny polskim piłkarzem roku? Jakby nie patrzeć przyczynił się do jedynego sukcesu Biało-Czerwonych A. D. 2024 (OPINIA)

Mecz piłki nożnej Polska – Estonia;
Na zdj. Mecz Polska - Estonia (5:1) w barazu o Mistrzostwa Europy, marzec 2024. Awans na Euro to największy i jedyny sukces Michała Probierza. Czy następca osiągnie więcej? fot. Mateusz Pacak

Piłkarzem Roku w prestiżowym plebiscycie piłki nożnej po raz dwunasty został Robert Lewandowski. Niektórzy komentatorzy sugerowali jednak, że choć w klubie rok „Lewy” miał świetny, reprezentacja grała słabo, a jej kapitan mało strzelał. Więc akurat w tym roku nagrodę wywalczyć powinni Łukasz Skorupski bądź Nicola Zalewski. Tyle że w 2024 roku jedynym realnym sukcesem Biało-Czerwonych był awans na Mistrzostwa Europy. Wywalczony po rzutach karnych i meczu, w którym polscy piłkarze niemal nie oddawali strzałów. Trudno przy wystawianiu cenzurek nie brać pod uwagę występu bramkarza grającego w tym spotkaniu. A nie był nim Łukasz Skorupski.

Na początek małe zastrzeżenie – niniejszy tekst nie ma na celu podważania, ani nawet krytykowania wyniku plebiscytu. Redakcja „Piłki Nożnej” przyznaje swoje tytuły od lat, a Lewandowski bez wątpienia rok miał udany. Był pierwszym Polakiem (a trzecim piłkarzem w historii), który przekroczył granicę stu goli w Lidze Mistrzów. W reprezentacji strzelecko się zaciął, ale też stracił kilka spotkań przez kontuzje. W tym kluczowe mecze na Euro (z Austrią wszedł w końcówce), klęskę 1:5 w Portugalii oraz decydująca o spadku do Dywizji B potyczkę ze Szkocją. Gdy grał, „Lewy” miał mecze słabe (Portugalia w Warszawie), przeciętne (Szkocja w Glasgow). Niezłe, jak ten z Francja na Euro, ale też bardzo ważne momenty, choćby kapitalną asystę w spotkaniu z Chorwacją, dającą wyrównanie na 3:3.

Zapomina się o początku roku

I jak pisaliśmy kilka tygodni temu, być może właśnie rola jokera, wchodzącego w drugiej połowie, jest przyszłością Lewandowskiego w reprezentacji w kolejnych latach. Nie zamierzamy też podważać dorobku Łukasza Skorupskiego, który naszym zdaniem wygrał rywalizację o schedę po Szczęsnym. Tyle że „Skorup” zagrał w zremisowanym meczu „o nic” z Francją oraz we wszystkich przegranych w Lidze Narodów. Z kolei Nicola Zalewski w reprezentacji błyszczał, ale w klubie nie istniał. Dlatego wybór „Lewego” miał naszym zdaniem sens. Jeśli jednak mielibyśmy już rozważać zawodnika, który by zamiast kapitana miał zostać „Piłkarzem Roku”, postacią wartą rozważenia byłby Wojtek Szczęsny. Tak, na taki postulat podniosłyby się głosy o słabych ostatnio meczach w Barcelonie, że w reprezentacji „Szczena” jest już emerytem. Te argumenty, podobnie jak teksty o bardzo słabym roku reprezentacji pokazują, jak niedoskonałe są wszelkie doroczne plebiscyty. Bo na pierwszy plan wybija się zawsze końcówka, a zapomina się o początku roku.

Dlatego w przypadku Biało-Czerwonych wszyscy pamiętają o spadku z Dywizji A Ligi Narodów. Mało kto o wygranym barażu przed Euro. A był to jedyny wymierny sukces męskiej reprezentacji w 2024 roku. Warto pamiętać, że Biało-Czerwoni przez cały rok prezentowali raczej ofensywny futbol i tragiczną grę w obronie, w Cardiff z Walią było na odwrót. Heroiczny bój, walka o każdy milimetr boiska, niemal brak strzałów. Dobra gra bramkarza. Perfekcyjnie strzelane rzuty karne, jeden, ten najważniejszy i decydujący, obroniony. Między słupkami stał nie kto inny, jak Wojciech Szczęsny. Po meczu komentatorzy grą Szczęsnego się zachwycali, a Wojciech Kowalczyk apelował, by choć w jednym spotkaniu na Mistrzostwach Europy golkiper (wtedy) Juventusu wyszedł jako kapitan. Na Euro Polakom nie poszło, z Dywizji A Ligi Narodów spadli, a towarzyskie wygrane z Ukrainą i Turcją to żadne pocieszenie. Choć po Walii wspomniany Wojciech Kowalczyk prorokował, że kadra Probierza do końca roku może już przegrać wszystkie mecze.

Szczęsny i reprezentacja – związek nie zawsze idealny

W znacznie gorszym roku 2023 tytuł Piłkarza Roku dostał Piotr Zieliński. Faktycznie „Lewy” wtedy zaliczył najgorsze 12 miesięcy w karierze, zarówno klubowej, jak i reprezentacyjnej, „Zielu” został mistrzem Włoch z Napoli. Tyle że w kadrze zawiódł i on, wspomnieć wystarczy koszmarną porażkę w Kiszyniowie z Mołdawią. To od błędu Zielińskiego zaczęła akcja, po której Mołdawianie zdobyli pierwszą bramkę i złapali kontakt. Za rok 2023 logicznym wyborem byłoby też nieprzyznanie wyróżnienia nikomu, lub danie go Przemysławowi Frankowskiemu. Piłkarz Lens miał słaby 2024 rok, ale w fatalnym dla Polski 2023 w drużynie narodowej dawał radę. A w Ligue One pod względem średniej ocen zajął drugie miejsce, pomiędzy Messim i Mbappe. Wróćmy jednak do Wojciecha Szczęsnego. Przez lata w reprezentacji budził sprzeczne emocje. Pamiętano mu dwa spotkania z Niemcami – towarzyskie z 2011 roku, gdzie świetnie bronił i legendarne z 11 października 2014 (2:0). Fatalnie jednak kończyły się dla niego turnieje.

Turnieje najpierw słabe, aż przyszedł ten w Katarze

Na Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie w pierwszym spotkaniu puścił gola, sfaulował rywala.  Grecy dostali rzut karny a Szczęsny opuścił boisko i turniej dla niego się skończył. Na Euro 2016 we Francji po pierwszym meczu wypadł przez kontuzję, a koledzy dotarli aż do ćwierćfinału. Na mundialu w Rosji dwa lata później zanotował fatalne wyjście z Senegalem, po którym rywale zdobyli bramkę na 2:0. Słabo bronił na Mistrzostwach Europy 2020 (rozgrywanych przez pandemię w 2021 roku), gdzie Biało-Czerwoni nie spisali się najgorzej (najlepszy turniej „Lewego”), ale odpadli przez fatalne błędy w defensywie. Gdyby Szczęsny zakończył granie w grudniu 2021, mówiłoby się o fajnej karierze klubowej, ale niespełnionej reprezentacyjnej. Prawdziwie gwiezdny czas Szczęsnego rozpoczął baraż ze Szwecją o awans na Mistrzostwa Świata w Katarze. Potem był genialny mundial, na którym obronił dwa rzuty karne, w tym jeden strzelany przez Leo Messiego.

Awans do 1/8 finału był w dużej mierze zasługą golkipera Juventusu. A dopełnieniem kariery był właśnie awans po rzutach karnych z Walią na Mistrzostwa Europy. Szczęsny zakończył karierę reprezentacyjną definitywnie i wydawało się, że kończy karierę w ogóle. A jednak wrócił, historia z transferem do FC Barcelony to gotowy materiał na film. Tam spisuje się różnie, ale sytuacja, w której mamy dwóch Polaków w klubie o zasięgu globalnym to sytuacja, która może się nie powtórzyć. Reasumując – Szczęsny w tym roku walnie pomógł w awansie na Mistrzostwa Europy, zaliczył swój ostatni wielki turniej. Trafił do Barcelony, gdzie gra w Lidze Mistrzów. Nie deprecjonując dokonań „Lewego”, nie podważając wygranej rywalizacji o miejsce w polskiej bramce przez Skorupskiego, dorobek Szczęsnego warto docenić. I jeśli nie Lewandowski miałby być piłkarzem roku, to bramkarz, który broniąc w serii karnych w barażu dającym awans na wielki turniej, zasłużył na wyróżnienie jak mało kto.

„Nowy Telegraf Warszawski” nr 3(103) 3 – 16 lutego 2025

 

Kolorowe stoły i krzesła w klasach; NTW
fot. Pixabay

Zobacz także

Logo Superpuchar Polski: pomarańczowe, przeplatające się okręgi na niebieskim tle

Legia niby w kryzysie, a wywalczyła pierwsze trofeum! POZNAŃ ZDOBYTY

Legia Warszawa pokonała w Poznaniu Lecha 2:1 i wywalczyła Superpuchar Polski. Pierwsza połowa to wręcz koncert w wykonaniu legionistów. Po bardzo słabym meczu z Aktobe (wymęczona wygrana 1:0) i braku…

Młoda tenisistka w białej kurtce na korcie ziemnym

Iga przeszła do historii. Wygrała WIMBLEDON. Wynik rzuca na kolana

6:0, 6:0 – takim wynikiem zakończył się finał Wimbledonu. Iga Świątek zdeklasowała Amandę Anisimovą. Zagrała wręcz bezbłędnie. Kryzys z ostatnich miesięcy Polska ma już niewątpliwie za sobą. Co więcej, do…

Piłka nożna

Wymęczone zwycięstwo Legii. Pusty stadion, nudna gra i duże obawy przed rewanżem

Trybuny świecące pustkami. Krok od walkoweru dla Legii. Nudny mecz, w bardzo wolnym tempie. Piękny gol na osłodę. Legia wygrała z Aktobe 1:0 w pierwszym spotkaniu pierwszej rundy kwalifikacyjnej Ligi…